Po wczorajszym bogatym we wrażenia dniu spokojnie sobie śpimy. Boguś koło 10 rusza na podbój turyńskiej sieci tramwajowej, my zostajemy na śniadaniu.
Koło 13 ruszamy na miasto. Zmierzamy do Pałacu Królewskiego, gdzie zapisujemy się na zwiedzanie książęcych komnat na 16:20 (€ 3,25). Czekając na tę wycieczkę, odwiedzamy Ogrody Królewskie (a raczej ich znikomą część), zaglądamy pod kościół Gran Madre di Dio tuż za Padem (zamknięty), zjadamy paczkę pieczonych kasztanów i wracamy do pałacu.
Komnaty książęce są wybitnym przykładem włoskiego "rokokoko", czyli neoklasycystyczne ze sporą domieszką typowo (?) włoskiego kiczu. Interesujące są drewniane podłogi, czasem trafi się ciekawy mebel. Zgodnie stwierdziliśmy, że na 30 pomieszczeń jedno (!) było nawet urządzone w dobrym guście; może dlatego, że miało dużo drewnianych detali, dosyć subtelnie zdobionych.
Wracamy do Pensione Domus na kolację i krótko potem idziemy (już z Bogusiem) na Mszę Św. do kościoła św. Julii opodal. Wsłuchawszy się w popisy organisty, wychodzimy ostatni ;)
Jutro strajk komunikacji przez parę godzin. Ale wstępny plan mamy.