Żółta limuzyna (przez większość trasy jedziemy sami) dowozi nas do swej pętli w Kilbarrack. Choć prawda, planowaliśmy wysiąść przystanek wcześniej. I tu parę słów wyjaśnienia: w Dublin Bus właściwie wszystkie przystanki są na żądanie. Dodatkowym utrudnieniem jest jednak system nazwenictwa przystanków: chwilami mam wrażenie, że na słupku jest co innego, na stronie przewoźnika co innego, a pani w autobusie czyta jeszcze coś innego. (Tyle dobrego, że jeśli są w środku wyświetlacze, to pokazują to samo, co pani czyta). A pewnie jeszcze nazwa przystanku, którą trzeba powiedzieć, podchodząc do kierowcy z żabią kartą, czasem jest jakaś żargonowa... W ten sposób niestety łatwo przegapić miejsce wysiadki. I co tu dużo mówić, nieoceniony staje się smyrfon z Locus Map (
polecam!). A jeszcze niedawno bym nie podejrzewał, że kiedyś to przyznam ;)
Z autobusu przesiadamy się na kolej podmiejską – DART, czyli
Dublin Area Rapid Transit. Ze stacji
Howth Junction & Donaghmede ruszamy dalej.
(i) Autobus linii 17a do pętli
Kilbarrack, €2,50 (maksymalna cena biletu z
leap card). Podobnie jak w przypadku karty-ostrygi w Londynie, dublińska żabia karta ma „wbudowany” dzienny (a także tygodniowy) limit opłat. Jeśli jeździmy tylko autobusami, nie zapłacimy w jednym dniu więcej niż €6,90. Jeśli podróżujemy autobusem i tramwajem lub pociągiem, limit wynosi €10,00. Więcej szczegółów
na żabich stronach.