Jedziemy do Mediolanu, gdzie jesteśmy z mymi przyjaciółmi umówieni (sami też na zwiedzanie z Turynu przyjechali). Ledwo znalazłszy przechowalnię bagażu na remontowanym właśnie ogromnym dworcu Milano Centrale, jedziemy metrem w okolice Teatro della Scala (w Polsce znanego jako La Scala).
Od tego momentu zwiedzamy we trójkę (a dach Duomo nawet w czwórkę). Boguś jeździ tramwajami, a my idziemy do Muzeum Nauki i Techniki, odwiedzając po drodze bazylikę św. Ambrożego, ciekawy wczesnochrześcijański kościół po romańskich ulepszeniach.
W muzeum m.in. rozgryzamy działanie maszyn Leonarda, ale także bawimy się telegrafem i innymi zdobyczami techniki. Poza tym ubolewamy nad tym, że nie jesteśmy w podstawówce i nie możemy skorzystać z laboratoriów do zabawy.
Przed pociągiem zdążyliśmy jeszcze do McDonald's [straszne]. W pociągu najpierw mało nie siedliśmy obok narkomanów, a po zmianie miejsca trafiliśmy na współpasażera Mołdawianina, który nas trochę rozumiał i koniecznie chciał z nami nawiązać rozmowę. Staraliśmy się, ale jakoś nas tematyka nie porwała.
(i) Aeroporto Orio al Serio -> Milano Centrale, autobus Orio Express, 8 €, ok. 45 minut