Pierwszą rzeczą po przyjeździe i zakwaterowaniu jest zdobycie biletów na komunikację miejską. Krótko potem ruszamy metrem w stronę dworca centralnego - trzeba upolować jakiś kantor. Przyzwyczaić się już można do euro przy podróżach po Europie - tym razem przypomnimy sobie, jak to drzewiej bywało: w każdym kraju na trasie naszej wycieczki czeka inna waluta :)
Jeśli Czytelnik pamięta, że podróżuję z bratem, być może spodziewa się, co będzie pierwszym punktem programu ;) W 1967 roku Szwecja przeszła z ruchu lewostronnego na prawostronny. Niestety, był to również okres powszechnej w całym świecie likwidacji sieci tramwajowych - władze Sztokholmu postanowiły więc nie inwestować w przebudowę istniejących wozów, a po prostu je... zezłomowały. W tej chwili kursuje jedna linia tramwajowa: nr 7 w relacji Norrmalmstorg - Waldemarsudden, obsługiwana historycznym taborem. Poza tym niektóre kolejki podmiejskie mają sporo cech tramwaju, ale to już nie to samo.
Tramwaj jeździ do
Djurgården, jednego z najważniejszych terenów parkowych Sztokholmu. Znajdują się tu
najstarszy skansen świata (po prostu
Skansen) oraz jeden ze starszych parków rozrywki (teraz oczywiście nowoczesny),
Tivoli.
Nas jednak interesuje na razie tylko tramwaj.
Płyniemy z tatą promem na nabrzeże Starego Miasta (
Gamla stan), gdzie umawiamy się z Bogutem.
(i) Turystom przebywającym w stolicy Szwecji krócej niż trzy dni polecamy bilety 24- i 72-godzinne, odpowiednio 100 i 200 koron. My mamy te dłuższe. Poza standardowymi zaletami (korzystanie z metra, autobusów i kolejki miejskiej) pozwalają nam m.in. jeździć bez ograniczeń linią tramwajową, płynąć promem z Djurgården, ale to jeszcze nie wszystkie ich zalety... Więcej informacji taryfowych
tutaj, a w wersji dla turystów -
tutaj.
Garść zdjęć też tu:
Sztokholm na TWB u Boguta.