Wsiadając do tramwaju, musiałem wygrzebać moją Suicę i - podobnie jak w pociągach - zapłacić za przejazd. Z tym że tu opłata jest pobierana z góry i niezależna od pokonywanej przez nas odległości. Moim celem jest oczywiście druga stacja końcowa - Minowabashi. Podczas godzinnej podróży szerokim łukiem spisuję m.in. nazwę stacji, przy której tramwaj wjeżdża na ulicę. Przez większość trasy bowiem torowisko jest albo wydzielone, albo biegnie zupełnie niezależnie od ulic. Uwagę mą zwraca również syrena, którą poza dzwonkiem ma do dyspozycji motorniczy. Mimo kiepskiej widoczności przez szyby (deszcz pada), próbuję też obserwować tabor. Rozpoznaję 4 różnych typów wozów i jeden dodatkowo w zajezdni. Później się dowiem, że 30 przystanków obsługuje 40 wozów, jeżdżąc mniej więcej co 4 minuty (w szczycie).
Poza mną podróżują tym razem wyłącznie Japończycy. Niektórzy zdziwieni, niektórzy nawet nieco speszeni obecnością turysty. Inna sprawa, że mój pobyt w Minowabashi sprowadza się do zmiany peronu i zrobienia paru zdjęć. Powoli się zbieram, a okolica i tak nie wydaje się być zbyt turystyczna. Szczególnie przy tej pogodzie. Ruszam z powrotem.
(i)早稲田 (Waseda) ->
三ノ輪橋 (Minowabashi),
Toden Arakawa Line, 12,2 km, 54 min.