Z Göschenen wjeżdżamy wprost do tunelu Świętego Gotarda — tego starszego, ukończonego w 1882 roku, długiego na 15 km. Pewnie, że chcieliśmy przejechać się nowym 57-kilometrowym, ale musielibyśmy podążyć za bardzo na północ na przesiadkę i nie zdążylibyśmy na inną, o czym za chwilę. Wobec tych 57 km „nasze” piętnaście nie brzmi może imponująco, ale przyzna Czytelnik, że i takimi „krótkimi” tunelami na co dzień się nie jeździ.
Kanton Ticino wita nas niemal bezchmurnym niebem i przyjemnym popołudniowym słońcem. Podczas przesiadki w Bellinzonie udaje nam się
znaleźć skarby i po takiej rozrywce ruszamy powoli na zachód. Dojeżdżamy do Locarno i od razu szukamy lodziarni. Tak, tym razem na postoju zamiast zamieci śnieżnej są lody w słońcu na brzegu jeziora. (Już po 17:00, więc dobrze, że jest jeszcze tutaj otwarta lodziarnia). Na spacer po okolicy nie mamy za dużo czasu — na stacji Locarno FART czeka już na nas ostatni pociąg, który może nas dziś zawieźć do Włoch.
(i) Göschenen (1106 m n.p.m.) →
Bellinzona (241 m n.p.m.) →
Locarno FFS (198 m n.p.m.), 1 h 50 min.