Skoro tylko zszedłem z promu, po raz kolejny upewniłem się, że dobrze trafiłem. Spojrzałem na plan terenów pałacowych - czy może być (zimą) coś lepszego niż ogród angielski w śnieżny i słoneczny dzień? :)
Po kolei jednak. Zacząłem od obejścia pałacowych budynków. Wiadomo, pałac jak pałac, tu dodatkowo ładnie odnowiony. I zegar wybił dwunastą ("porządnie": 4 + 12, różnymi tonami). Co nie jest bez znaczenia - kto tu przyjedzie w zimie w dzień powszedni? Pewnie, sam nie byłem, ale nie spodziewam się tak samo mało ludzi w wiosenny weekend ;)
Odnośnie jednego ze zdjęć. Myślałem, że do takiego zdjęcia:
kowalik w Wikipedii trzeba dwóch osób. A tu widzę, że pani sobie poradziła sama :)
No, ale "Żak" czeka (na felieton), trzeba było gdzieś przysiąść. W obrębie pałacu nic nie znalazłem (nie skusiłem się na restaurację hotelową). Poszedłem do Pillnitz. Trafił mi się zajazd "Przy Palmiarni" (
Einkehr am Palmenhaus). Gospodyni była trochę zmartwiona, że nic nie jem, ale jak miałem jeść i pisać? Trochę się napisać udało, reszta może (!) na wieczornym lansie ;)
(i) Einkehr am Palmenhaus, Dresden Pillnitz, Orangeriestraße 5; dojazd autobusem linii 83, przystanek
Rathaus Pillnitz; polecam tramwajem linii 2 do pętli
Kleinzschachwitz i promem F14; do promu dojeżdża też autobus linii 88.