Z giganta -
Boeinga 777 - przesiadam się do malutkiego
ATR 72. Plecak nie mieści się do luku - zostaje pod siedzeniem. W półtorej godziny, po 150 godzinach rozmaitych przygód, jestem z powrotem w rodzinnym Wrocławiu. Z lotniska odbiera mnie Bogut. Tak jak w czwartek, i tym razem jestem na noc - być może dzięki temu dalej nie wiem, co to jest ten
jet lag.
Relacja skończona. Dziękuję Czytelnikowi za wytrwałość :) Zapraszam do śledzenia kolejnych wypraw, a wszystkim życzę jak najwięcej tygodni tak obfitych w podróżnicze wrażenia tygodni, jak ten mój lipcowy!
(i) Frankfurt Airport ->
Wrocław-Strachowice im. Mikołaja Kopernika, LO 366, ok. 600 km, 1 h 39 min.