Wracamy z Mdiny i chcemy jechać na Gozo. Mamy jakiś prosty plan linii autobusowych i wiemy, że nie musielibyśmy jechać aż do Valletty, żeby tam wsiąść w autobus (nie ma linii bezpośrednich; prawie wszystko z Valletty i do Valletty). Dojeżdżamy do Ħamrun. Nie mamy planu wyspy - co mi się bardzo nie podoba, bo jest mniejsza powierzchniowo od Wrocławia, więc na pewno gdzieś plan całej (!) Malty w skali może nawet 1:25000 by się dostało - więc wysiadamy trochę na czuja. I co? W ogóle nigdzie nie widać przystanków. Wpadamy do jakiegoś sklepu.
- Jak dojechać stąd do Ċirkewwy?
- Jedźcie do Valletty i tam znajdźcie odpowiedni autobus.
- Ale właśnie nie chcemy się wracać.
-
Go to Valletta.
- Ale tu jest przystanek.
- Ja Wam nie powiem, jaka stąd linia jeździ, ani kiedy.
Go to Valletta.
Nie mamy wyjścia, bo rzeczywiście nic nie widać i nic nie wiadomo. Dobrze, że chociaż sprzedawca miał takie dobre maltańskie kołacze miodowe.