Do Varese dojeżdżamy bezpośrednim autobusem z Como. Z autobusami w tym rejonie nie jest najlepiej, bo kończą kursowanie mniej więcej o 20. To znaczy o 20 już żaden nie jeździ, szczególnie w dni wolne... Mamy pecha o tyle, że nasz przyjeżdża do Varese z opóźnieniem, przez co ucieka nam ostatni do Ispry.
Trzeba sobie radzić. Idziemy na najbliższą stację kolejową. Okazuje się ona być stacją
regionalnych linii LeNORD. Od pana w okienku dowiadujemy się, że do Sesto Calende (z którego może udałoby się jeszcze złapać chociaż taksówkę) to tylko koleje państwowe, a wtedy z innej stacji. Pan jeszcze coś powiedział, że się obawia, że to się nie uda, ale w pierwszej chwili umyka mi pewne słowo kluczowe...
Gdy dochodzimy na drugą stację (kilkaset metrów dalej), spojrzawszy na komunikaty, zaskakuję, że pan mówił o... strajku kolei. Trzeba Czytelnikowi wiedzieć, że we Włoszech regularnie zdarzają się zapowiedziane strajki: kolei, komunikacji miejskiej, linii lotniczych itp. (Oczywiście pewnie nie tylko firmy transportowe strajkują, ale akurat te przerwy dla turysty są najbardziej uciążliwe). Warto się więc przed wyjazdem zorientować, czy taka "niespodzianka" nie pokrzyżuje nam planów.
Dzisiejszy strajk (wł.
lo sciopero) rozpoczyna się o 21 i kończy o tej samej godzinie jutro.
Po kilku konsultacjach z Filippem, dobrym Ani kolegą, przystajemy na jego propozycję podwiezienia nas do Ispry ;)
Gdyby nie ten przykład włoskiej gościnności, prawdopodobnie musielibyśmy upolować jakiś nocleg, co wcale nie musiałoby być takie proste...