Odwiedziny i obiad u zaprzyjaźnionej rodziny Longo.
Mój tata był tu pierwszy raz w... 1977 roku. Szkoda, że wtedy nie było Geobloga ;) Żeby było ciekawiej, pojechali z kolegą syreną bosto. Trochę wyolbrzymiając, przez granicę jugosłowiańsko-włoską przejechali bez problemu, bo włoscy celnicy padli ze śmiechu. Poza tym wieźli ze sobą 20 kanistrów z benzyną. Bo w ogóle to z Polski najpierw jechali do Bułgarii. I kanistry po drodze wiozły benzynę radziecką i bułgarską ;)
Ja byłem tu pierwszy raz (z całą rodziną) w 1989. I od tego czasu jeszcze z dziesięć razy chyba...
Dzięki temu mamy przyjemność znać prawdziwą włoską wiejską rodzinę. A ja się włoskiego nauczyłem ;)