Geoblog.pl    GregorioW    Podróże    Tokyo-no shyuumatsu    Za Syberią
Zwiń mapę
2009
23
lip

Za Syberią

 
Japonia
Japonia, Narita
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9962 km
 
Pierwszy raz lecę tak dużym samolotem, bardziej doświadczony Czytelnik wybaczy więc pewne "oczywistości", o których dalej wspomnę ;)

Lot z Frankfurtu nad Menem do Narity pod Tokio trwa mniej więcej 11 i pół godziny. Trasa lotu? Zdecydowanie nie taka, jak pokazał to geoblog ;) [W nowej, drugiej wersji geoblog pokazuje już ortodromę i trasa przezeń pokazana jest już bliższa prawdziwej.] O miejsce przy oknie trudno (nie ma ich wiele przecież - rzędów jest w klasie ekonomicznej 9), ale widoki można podziwiać dzięki zamieszczonym w fotelu przed nami ekranie. Sam "system rozrywkowy" to sam w sobie temat, ale tutaj skupię się lepiej na czym innym.

Jak lecimy więc? Nad Bałtyk wlatujemy gdzieś między Rugią i Uznamem, Gotlandię mijamy od południa i wlatujemy nad Zatokę Ryską. Petersburg również od południa i dalej nad Rosję. Mam nadzieję, że Czytelnik nie oczekuje ode mnie dobrej znajomości tego ogromnego kraju - nie podam szczegółowej trasy. Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie wylatujemy nad Ocean Arktyczny - w dole jest ląd aż po Morze Japońskie.
Co zauważam, to że prawdopodobnie jest problem z lataniem nad Chinami - samolot mój wydaje się je omijać, zamiast lecieć najprostszą drogą. Nad morze wlatujemy mniej więcej w okolicach Chabarowska. Od tej chwili powoooli zaczyna się lądowanie - schodzenie z wysokości ponad 11 kilometrów musi być dosyć łagodne.

Z innych informacji praktycznych - nie mogę zupełnie narzekać na obsługę Japan Airlines. Trafił mi się zresztą bardzo sympatyczny steward. Nie zapomnę tego, jak próbował mnie samym wyrazem twarzy przekonać do wzięcia tego "Time'a", za który z uśmiechem podziękowałem, będąc zajęty jakąś inną rozrywką (mina jego krzyczała wręcz, życzliwie oczywiście "No jak to, nie weźmie Pan?").
Jeśli chodzi o posiłki (podczas tego lotu były dwa), też byłem zadowolony. Inna sprawa, że nie mam porównania - ale skoro się najadłem, to było dobrze, prawda?

Lądujemy w Naricie planowo, po południu. Tu już raczej bez pośpiechu, choć nie udało mi się zdążyć na pociągi, które sobie (nie sam, oczywiście) zaplanowałem. Będę już wiedział, że pasażer przyzwyczajony do latania po Europie Zachodniej musi przy wylocie do Japonii wziąć pod uwagę kilka rzeczy. No i wziąć paszport ;) W samolocie dostajemy już kartę wjazdu/wyjazdu (embarkation/disembarkation card, którą trzeba zawczasu wypełnić i podać wraz z paszportem urzędnikowi imigracyjnemu. Co trzeba znać, żeby ów formularz (jest po japońsku i angielsku) wypełnić? Poza naszymi danymi osobowymi - adres pobytu, telefon kontaktowy, planowany czas pobytu, numer lotu. Karta wyjazdu zostanie nam wpięta do paszportu w chwili wklejania "wizy" (dla turystów 90 dni bez problemu), do której dołączone będą też zakodowane w kodzie QR nasze zdjęcie i odciski palców wskazujących.
Dodatkowo mamy do wypełnienia deklarację celną. Turystę może zainteresować właściwie tylko pozycja "wwożona gotówka", choć trzeba mieć na uwadze pytanie "Czy wwozi Pani/Pan coś, o co został(a) poproszony(a) przez kogoś innego?" oraz - w moim przypadku choćby - "Czy jest jakiś bagaż, którego nie ma Pani/Pan przy sobie?". Gdyby mój plecak przyleciał ze mną, zaznaczyłbym "nie". Ale że w chwili przekraczania przeze mnie granicy jest on we Frankfurcie, zaznaczam "tak" i wpisuję "liczba sztuk: 1".

A, zapomniałbym - zanim przechodzę kontrolę celną, udaję się do stoiska JAL, w którym załatwia się sprawy związane z bagażem. Pani ma już moje nazwisko na liście i wie, że przyleci on porannym lotem Lufthansy (mimo że to inny sojusz linii lotniczych - wbrew pozorom takie sprawy są czasem dosyć dobrze zorganizowane ;) ). Muszę tylko podać adres pobytu w Japonii i bagaż do mnie jutro po południu dotrze. I bardzo dobrze :)

Prosto z kontroli celnej udaję się na perony, kupuję bilety i jadę.

A nie! Nie prosto - trzeba jeszcze zdobyć miejscową walutę. Przywiozłem trochę tej europejskiej, trzeba znaleźć kantor. Później się dowiem, że to była ostatnia ku temu okazja ;)
I tu pierwsze zderzenie z japońskimi zwyczajami. Zanim sprzedam euro, muszę wypełnić odpowiednią deklarację - imię, nazwisko, kwota. (Jest pole "nr paszportu", ale okazuje się niepotrzebne). Obieg pieniędzy w kantorze prowadzony jest w plastikowych koszyczkach - także między pracownikami. Zaiste zabawnie wygląda ten pojedynczy mój banknot, krążący między pracownikami ;)

Kurs? Lotniskowy, nieco niższy od np. tego w moim banku: 1 € = 129 ¥. Czyli mniej więcej 1000 ¥ = 35 zł. Ale - podobnie jak w Europie Zachodniej - nie warto bezpośrednio przeliczać, jeśli chce się zachować spokój umysłu ;)


(i) Frankfurt Airport (dawniej Rhein-Main-Flughafen) -> Narita International Airport, JL 408, ok. 9500 km, 11 h 10 min + 7 h różnicy stref czasowych - Japonia to GMT +9h (nie stosuje się czasu letniego), letni czas środkowoeuropejski to GMT +2h.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Tomek W.
Tomek W. - 2009-08-03 00:17
Oj Grześku, coś się ociągasz z tym opisem Japonii. Uprzejmie prosi się o podkręcenie tempa... :)
 
GregorioW
GregorioW - 2009-08-03 08:55
Tomku, jeszcze będziesz mnie prosił, żebym zwolnił :P

Memory, Find, Ctrl+C, Ctrl+V ...
 
 
GregorioW
Grzegorz Wielgoszewski
zwiedził 16.5% świata (33 państwa)
Zasoby: 453 wpisy453 174 komentarze174 1041 zdjęć1041 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróżewięcej
20.09.2020 - 06.02.2021
 
 
07.08.2018 - 11.02.2020
 
 
01.03.2014 - 23.08.2014