Zanim o kolacji, parę słów o pierwszych wrażeniach.
O to, co mogę powiedzieć o Japonii po pierwszych paru godzinach, jestem zresztą szybko spytany. Nie jest to niestety proste pytanie. A odpowiedź? Gdyby nie to, że za oknem same pola ryżowe, bez specjalnego przyglądania się trudno odróżnić widok z pociągu od tego np. w północnych Włoszech. Przynajmniej na początku, tuż po odjeździe z lotniska. Im bliżej Tokio, tym mniejsze odstępy między budynkami - coś zaczyna nie pasować ;) Zupełnie czymś nowym jest dla mnie lipcowa japońska duchota. (Pola ryżowe też, choć te widziałem już kiedyś na zdjęciach przecież ;) ).
Na to zwróciłem uwagę pewnie dlatego, że się takiej interpretacji widoku za oknem nie spodziewałem. Bo to, że Japończycy ustawiają się do pociągu w kolejkach w wyznaczonych miejscach nie było dla mnie zaskoczeniem - z pewnością jest to typowe dla tego kraju i dlatego było jedną z ciekawostek przywiezionych przez tatę dawno temu :) O tym, że ustąpiwszy miejsca starszej pani w pociągu, mogę się spodziewać widocznego "przychylnego" zdziwienia na jej twarzy, wiedziałem dzięki jednej z relacji Ani. (Inna sprawa, że siedziałem na
Priority Seat, czyli jednym z kilku miejsc przeznaczonych dla określonych grup osób, z fotelami o obiciach innego koloru - dopiero po chwili zorientowałem się, o co chodzi). Jechałem poza tym wystarczająco wcześnie (chyba), żeby uniknąć szczytu i nie doświadczyć okrutnych tłumów w pociągu...
Wrażenia me pierwsze więc może niezbyt bogate - pewnie będzie lepiej :)
Prosto ze stacji - w końcu nie mam bagażu, którego trzeba by było się wcześniej pozbyć - idziemy na kolację. Czytelnik wybaczy, że nazwy restauracji nie podam :) Wspomnę tylko, że "zaliczam" pierwsze z typowo japońskich dań -
okonomiyaki (お好み焼き). Dosłownie: smaż, co chcesz. (Ania: "Jak chcemy coś dobrego, to sobie musimy sami zrobić"). Siadamy przy stole, w który wbudowany jest podgrzewany blat. Zamawiamy michę z różnymi składnikami (obowiązkowo jajko, poza tym jarzyny, mięso, owoce morza - co kto woli), sami sobie mieszamy i sami wyrzucamy po zmieszaniu na superpatelnię. Do tego na koniec sos okonomiyaki, majonez, suszona ryba i suszone wodorosty. Poza tym woda z lodem i - samodzielnie wyciskanym - sokiem owocowym. W sumie dobre było :)
Nieco więcej o potrawie i zdjęcia w ramach
notki z Osaki tutaj.