Wokół targu na Tsukiji mnóstwo jest miejsc, w których można zjeść śniadanie. To znaczy nas interesuje przede wszystkim śniadanie ;) Skoro tuż przy targu, to dobrze jest polować na - a jakże inaczej - sushi. Wybór nasz (a wcale nie był prosty) pada na uliczne stoisko z
chirashi-zushi (ちらし寿司). "Uliczne", czyli prosto z chodnika siada się "przy barze", zamawia, ogląda przyrządzanie i je.
Szef kuchni cierpliwie czeka na nasz wybór, po czym oczywiście pyta, skąd jesteśmy. "
A sooo, Porando! To daleko". Chwali się jeszcze tym, że zna Wałęsę, a my nawet nie zauważamy, kiedy nasze dania są gotowe.
Nasz poranny posiłek to więc micha ryżu z różnymi dodatkami: surowy łosoś, surowy tuńczyk, coś-czego-nie-umiemy-przetłumaczyć (takie białe), trochę kawioru i czegoś z jajek; zresztą, jest na zdjęciu ;) Do tego - jak często tutaj - zielona herbata.
[Aniu, wiemy już, co to było?]
Obserwujemy jeszcze, jak pan zleca pani wyjście (na targ?) po składniki. Gdy już się najemy, ruszamy dalej. Tokio czeka!
(i) chirashi-zushi, ok. 1000 ¥.
————Around the Tsukiji market you can find plenty of places to have a breakfast. (Usually you'll be looking for a breakfast here). As you're already by the market, it may be the best to look for some - as you may expect - sushi. Our choice is one of the on-street
chirashi-zushi (ちらし寿司) posts.
Chef is waiting patiently for our order and is asking us, where are we from, of course. "
A sooo, Porando! That's far". He's also boasting of knowing Lech Wałęsa, preparing our meal simultaneously. Eventually, we almost miss the moment our breakfast is ready.
What's our meal consisting of? A bowl of rice with some things added: raw salmon, raw tuna, something-we-don't-know (that white thing), some caviar and something made of eggs. It's in the photos, by the way. And - that's usual here - green tea.
We can also see the man sending a woman to do some shopping (at the market?) and having eaten everything, we go on. Tokyo's waiting!