Wróciwszy znad jeziora, szukamy jakiegoś miejsca na obiadokolację. Okazuje się to nie być takie proste - nie pierwszy raz spotykam się we Włoszech z tym problemem. Jeśli jeść, to przed 14 albo po 19. Zwykle tak to niestety działa.
Tym razem ratuje nas festyn gminny (chyba z okazji przypadającego za trzy dni święta patrona miasta). Przed urzędem gminy (w którym notabene jest jakaś wystawa starych rowerów) sprzedają pieczone kasztany. Torebka wystarczy nam na początek ;)
Potem zaglądamy jeszcze do lodziarni na rogu
via Mazzini i
via Passo Sentinella. Chłodno jednak, więc zamiast lodów decydujemy się na gorącą czekoladę - też polecamy.
Na 18:30 w planie była Msza św. w kościele św. Marcina. Zwraca moją uwagę nieco inny kształt "ściągi", czyli ulotki z m.in. czytaniami i w ogóle przebiegiem Eucharystii. Jeszcze bardziej się dziwię, gdy ksiądz informuje, że przeżywamy właśnie Uroczystość Chrystusa Króla - czyli że za tydzień rozpoczynamy Adwent. Szybko liczę... Coś nie gra.
To jeszcze nie koniec - znak pokoju przekazujemy sobie po modlitwie wiernych, a wyznanie wiary jest już w czasie Liturgii Eucharystycznej. W domu dopiero dowiem się, że chodzi o to, że w całej diecezji mediolańskiej obowiązuje
ryt ambrozjański, nazwany imieniem św. Ambrożego, biskupa Mediolanu. Jego cechami są m.in. dłuższy, 6-tygodniowy Adwent i drobne różnice w przebiegu Mszy św.
Z kościoła idziemy w pobliże stacji kolejowej, przy której jest pizzeria - o tej porze już otwarta. Pizza niezła, można nawet polecić.
(i) Ristorante della Stazione, Ispra, via Roma 60.