Samolot z Bergamo mam o 10:25. To niestety oznacza, że o 5:49 muszę wsiąść w pociąg w Isprze...
Jakoś udaje mi się wstać i na pociąg przychodzę o czasie. Pan w okienku twierdzi, że nie sprzeda mi biletu i mam ów kupić w pociągu. Dobra. Wsiadam do szynobusa, łapię panią konduktor.
- Pan na stacji mi powiedział, że bilet u Pani kupię.
- Ale jak, nie było możliwości kupienia w kasie?
- [Tu się zaplątałem trochę, bo nie podkreśliłem, że to pan z obsługi stacji mi powiedział, że mam w pociągu kupić].
Pani znikła gdzieś i przyszła za chwilę. Gdzieś zdążyłem wtrącić, że chcę do Mediolanu przez Novarę. Na to siedzący obok pasażer sugeruje mi, że jednak lepiej zrobię, jeśli przesiądę się w Sesto Calende, pojadę do Milano Porta Garibaldi i dalej dwie stacje metrem do Milano Centrale. Czy pojawiało mi się to połączenie, gdy planowałem podróż - nie wiem. W każdym razie zdecydowałem, że jednak pojadę "po swojemu".
Pani przynosi mi bilet.
- Czy może być od [tu wcześniejsza stacja niż Ispra]? Bo się pomyliłam.
-
Va bene, va bene. - O tej porze dużo łatwiej mi o machnięcie ręką dla świętego spokoju. Cóż, może i niesłusznie.
Jadę, choć przez większość czasu trochę jednak odsypiam ;)